Sydney
Nasze ulubione australijskie miasto (nie tylko dlatego, że tu mieszkaliśmy kilka miesięcy). Drapacze chmur, nowoczesne centrum, świetne kluby nocne, doskonałe restauracje serwujące jedzenie z całego świata (steki z kangurów też), kultowa opera (choć podobno słabo akustyczna), romantyczne rejsy po porcie Jacksona i oczywiście plaże. Te są wszędzie - bliżej i dalej od centrum, mniejsze i większe, dla każdego - jedne idealne dla serferów, inne dla rodzin z dziećmi, imprezowiczów, siatkarzy, pływaków... Uwielbiamy też Sydnejczyków - za perfekcyjne połączenie garnituru z klapkami i deską surfingową pod pachą!
Great Ocean Road
Malownicza droga biegnąca wzdłuż wybrzeża na północ od Melbourne. Przy niej zobaczycie „Dwunastu Apostołów”, powstałe na skutek erozji olbrzymie wapienne kolumny wystające z morza. Warto dodać, że pierwotna nazwa dwunastu apostołów brzmiała "maciora i świnki", ale ktoś widocznie uznał, że wieprzowina w niewystarczającym stopniu opisuje ten majestatyczny twór skalny. Warto zatrzymać się w jednym z tutejszych małych miasteczek np. w Port Campbell, które będzie idealnym miejscem wypadowym do odkrywania okolicznych rajskich (choć lekko arktycznych) plaż.
Surfers Paradise
Puby, dyskoteki, sklepy, restauracje, apartamenty w drapaczach chmur, night life, blichtr Wielkiego Świata i potężna, najbardziej znana plaża w Australii ze wszystkimi udogodnieniami jakie na plaży wymyślił człowiek. Aha, to też raj dla surferów :)
Whitsunday Islands
Rajskie wysepki położone nad Wielką Rafą Koralową z bajkowym piaskiem i krajobrazami oraz kajakami i helikopterami dla aktywnych.
Uluru
Święta skała Aborygenów położona pośrodku australijskiego outbacku. Ciężko się tu dostać, ale warto! Wschód słońca nad tą majestatyczną czerwoną skałą prezentuje się malowniczo. Wielu turystów będąc w Uluru udaje się na wspinaczkę na grzbiet góry, by podziwiać roztaczający się stąd widok na bezkresne pustkowie. Aborygeni często apelują do turystów o uszanowanie ważnego dla nich miejsca. Wspinanie się na Górę nie jest prawnie zabronione, jednak Relaksmisja szanuje wierzenia i tradycje lokalnych plemion, więc zamiast wspinaczki proponujemy Wam wycieczkę wokół czerwonej skały, gdzie zobaczyć można ekstra aborygeńskie malowidła. Polecamy zaopatrzyć się w chusty, albo specjalne nakrycia głowy z siatką, gdyż okolice Uluru zamieszkują zgraje namolnych much.